Konin. Wielka Pardubicka na Ametystowej. Internauci alarmują

Po co progi zwalniające w miejscach, w których więcej z nimi kłopotów niż korzyści? Dlaczego u nas się takie przeszkody cały czas montuje, podczas gdy w krajach Unii się z nich rezygnuje? Zapraszamy do zapoznania się z nadesłaną do naszej redakcji opinią jednego z Internautów.

„Leżący policjant” - czy to naprawdę jedyne rozwiązanie na poprawę bezpieczeństwa? I czemu, komu ma to służyć? Wystarczy spojrzeć na ulicę Ametystową w Koninie, aby stwierdzić, że moje wątpliwości są w pełni zasadne.

Po co takie przeszkody na drogach? Progi zwalniające montuje się po to, aby spowolnić ruch, zapewnić większe bezpieczeństwo np. pieszym w okolicach szkół, przedszkoli czy na osiedlach. Wniosek o założenie „leżącego policjanta” może złożyć każdy. O drogach powiatowych decyduje starosta, o miejskich ulicach - prezydent.

A teraz konkretny przykład. Konin, ulica Ametystowa – droga główna, dojazd do osiedla, zbliżając się do wiaduktu nad drogą 25 (od strony Szpitalnej) po prawej zaczyna się szeroki chodnik, za nim pas zieleni i ogrodzenie kilku domów jednorodzinnych – po drugiej stronie drogi znowu pełnowymiarowy chodnik i …las. Pośrodku tej sielanki od wielu lat straszy przeszkoda drogowa – próg zwalniający. Spowalnia skutecznie, czasami tym niesfornym lub gapciom wystawia dość słony rachunek za uszkodzone zawieszenie. Co jakiś czas ulega naturalnemu wyszczerbieniu, wtedy dodatkową atrakcją są śruby wystające z asfaltu (łakomy kąsek dla wygłodniałych opon).

Kilka dni temu przy okazji ostatniej z napraw tego „leżącego policjanta” zdemontowano go i zastąpiono nowym, jeszcze pachnącym świeżutkim polichlorkiem winylu, ale o dziwo zamontowano go kilkadziesiąt centymetrów dalej. Różnicę poziomów wynikającą z nadlewki asfaltu wypełniono czymś sypkim…jak wypłucze się całkowicie – będzie korytko na wodę?! Czyli będziemy mieli dwie przeszkody do pokonania – rów z wodą i „policjanta”?! Po co jechać na Służewiec czy do Pardubic? Tu na miejscu mamy własny tor przeszkód. Przecież koń w herbie miasta zobowiązuje.

Takich progów w Polsce jest najwięcej w EU i nadal ich w naszym kraju przybywa.

Tendencja w Unii Europejskiej pokazuje, że progi zastępowane są zwężeniami czy innymi rozwiązaniami, które wymuszają zdjęcie nogi z gazu. Powód? Od środowiskowych (zdrowotnych) po czysto techniczne (ochrona zawieszenia). Każde auto po wyhamowaniu, ruszając zwiększa zużycie paliwa, a tym samym generując więcej zanieczyszczeń. Mieszkanie w takim sąsiedztwie staje się uciążliwe, zwłaszcza latem. Dochodzi również hałas. Generalnie nikt nie kontroluje ani wysokości progów, ani ich szkodliwości czy wreszcie przydatności.

Wracając jednak na ulicę Ametystową: Czy w pobliżu jest szkoła, przedszkole? Otóż nie. Tak więc przed czym ma chronić ten próg? Dzikimi zwierzętami? Komu ma służyć? Pieszym? Ci ostatni mają w tym miejscu szerokie chodniki!

Rozumiem, że nie ma w Polsce standaryzacji budowania progów, ale może nie należy ulegać jednemu sfrustrowanemu wnioskującemu, który złożył lata temu dokument do odpowiedniego urzędnika, wychodził, załatwił…i tym samym utrudnił życie wszystkich pokonujących tę trasę nawet kilka razy dziennie, raz po raz niszcząc zawieszenie i wytwarzając szkodliwe spaliny.

Jak mówił bohater filmu Sami Swoi „o kole od rowera już nie wspomnę” A wnioskodawca? Jakiś czas temu sam wyprowadził się w inne miejsce – pamięć po nim, a raczej próg, o który codziennie wielokrotnie się potykamy - pozostał…teraz to już nawet próg z wodą…

Może w tym okresie przedświątecznym znajdzie się urzędnik, który przyjrzy się sprawie i oceni miejsce oraz racjonalność zastosowania „progu” i - jeśli ten spowalniacz jest niezbędny - zaproponuje alternatywne, mniej uciążliwe rozwiązanie.

TSB

Pytania i zastrzeżenia internauty skierowaliśmy już do Zarządu Dróg Miejskich w Koninie. Do tematu wrócimy.

Redakcja.