Skocz do zawartości
Polska

Wybory 2024: Popkowski, a następnie Korytkowski. Kandydaci odpowiedzą na wasze pytania

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościOstateczny upadek kabaretu nastąpił podczas... Derbów w Koninie

Ostateczny upadek kabaretu nastąpił podczas... Derbów w Koninie

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano:
Ostateczny upadek kabaretu nastąpił podczas... Derbów w Koninie
Konin jest Nasz

Sierpień to czas derbów kabaretowo-estradowych, co jest dobrą okazją do przypomnienia, że nie wszystkim kojarzą się one tylko pozytywnie. Na przykład Piotr Fronczewski, znany z wielu ról teatralnych ale najbardziej chyba z telewizyjnego Kabaretu Olgi Lipińskiej, ujawnił we wspomnieniowej rozmowie-rzece z Marcinem Mastalerzem („Ja Fronczewski”), że konińskie Derby kojarzą mu się z... końcem kabaretu.

A opisał to zjawisko następująco:

„W drugiej połowie lat osiemdziesiątych z kilkoma kolegami brałem udział w imprezie pod tytułem Derby kabaretowe w Koninie. Wielki amfiteatr. Masa ludzi. I tam byłem świadkiem wydarzenia, które mną wstrząsnęło. Wyszedł na scenę Jurek Dobrowolski, mistrz gatunku, inteligentny, błyskotliwy, zabawny do bólu. To musiało być niedługo przed jego przedwczesną śmiercią (Jerzy Dobrowolski zmarł 17 lipca 1987 - dop. RO). Jurek wystąpił z fenomenalnym monologiem, to się bodaj nazywało Flecik, zresztą mniejsza z tym. Świetny tekst, pełen subtelnego dowcipu. Ale publika nie pozwoliła mu nawet dojść do końca skeczu. Wygwizdali go, bo ten jego monolog był zbyt mądry. Nie dość przaśny. Nic tam o dupie i pierdzeniu nie było, żadnej czytelnej do bólu aluzji seksualnej.

Te gwizdy mną wstrząsnęły. Do dziś boleśnie wwiercają mi się w mózgownicę. To było straszne. (...) Od tamtej pory w przedsięwzięcia kabaretowe nie angażuję się z zasady. Widocznie minął już dobry czas dla tej formy sztuki. Umarło w publiczności zapotrzebowanie na bliski mi rodzaj poczucia humoru. Ludziom potrzeba dziś czegoś innego. Czegoś, co mnie już zupełnie nie interesuje”.

Proszę wybaczyć ten przydługi cytat, ale potrzebny mi jest do zobrazowania tezy, że amfiteatr to obiekt z założenia, choćby poprzez rozmiary widowni, przeznaczony dla rozrywki masowej, dla widza przychodzącego tam przede wszystkim po nieskomplikowaną zabawę, która pomoże mu zapomnieć o trudach codzienności. W czym zresztą nie ma niczego złego. I taka też oferta musi w amfiteatrze dominować, żeby ponad trzy tysiące ludzi zechciało regularnie wydawać tam niemałe pieniądze w czasach, kiedy taką samą a często i lepszą ofertę mają za darmo w telewizji lub Internecie.

Bo tylko regularne wpływy do kasy pozwolą sfinansować funkcjonowanie amfiteatru lub utrzymać wysokość dopłat z miejskiego budżetu na dającym się zaakceptować poziomie. Tymczasem lata świetności konińskiego amfiteatru przypadają na czas poprzedniego ustroju, który utrzymywał w przedsiębiorstwach państwowych rozdęte fundusze socjalne, pozwalające na finansowanie pracownikom udziału w tego typu imprezach.

Pod jednym z moich poprzednich tekstów, w którym postawiłem tezę, że nie stać nas na amfiteatr, ktoś napisał, że bez tego obiektu zniknie z Konina kultura. Ale kultura ma się w Koninie coraz lepiej choćby w trzech aż domach z tym przymiotnikiem w nazwie - KDK, MDK i Oskard - oraz innych publicznych i prywatnych instytucjach.

Tymczasem nie tylko organizowane przez nie wydarzenia rzadko gromadzą pełne - nie przekraczające przecież pół tysiąca miejsc - widownie, ale i przeciętnemu spektaklowi teatralnemu z aktorami znanymi z telewizji, przystosowanemu lekkim poziomem do gustu mniej wymagającego widza - żaden tam Hamlet, Godot czy inna Kartoteka - komplet na sali przytrafia się niezbyt często.

A gdyby ktoś zapytał, po co po raz kolejny wracam do tematu amfiteatru, odpowiem, że moją intencją jest uświadomienie zwolennikom budowy nowego obiektu za dziesiątki milionów złotych, że jeśli jest on mieszkańcom do czegoś potrzebny, to głównie do taniej rozrywki, na którą też nie ma zbyt wielkiego popytu, o ile nie jest darmowa. Jeśli natomiast ktoś żyć bez takiej formy spędzania wolnego czasu nie może, niech za nią płaci tyle, ile wynosi jej cena rynkowa, a nie wyciąga ręce po publiczne pieniądze.

Zdaję sobie oczywiście sprawę, że wciąż pozostaje problem miejsca dla dziecięcego festiwalu, który bez wątpienia jest dla Konina ważny. Otóż budowa nowego amfiteatru będzie kosztowała tak dużo, że naszego ubożejącego miasta długo nie będzie na taki wydatek stać. A im dłużej władze będą nieodpowiedzialnie mamiły nas mirażami nowego obiektu, tym dłużej dziecięcy festiwal będzie się odbywał w miejscach niekoniecznie do tego przeznaczonych. Co po latach może przynieść zmęczenie wykonawców oraz spadek jego atrakcyjności i prestiżu. A w dłuższej perspektywie grozić utratą dotychczasowej pozycji.

Dlatego trzeba oddzielić sprawę budowy nowego amfiteatru od kwestii miejsca dla festiwalu dziecięcego i podjąć działania, by znaleźć dla tego ostatniego na najbliższe lata jak najlepszą i stałą lokalizację.

Fot. kdk.konin.pl

Ostateczny upadek kabaretu nastąpił podczas... Derbów w Koninie
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole