Skocz do zawartości
Polska

Wybory 2024: Wybór prezydenta Konina zależy od tych, którzy... pozostaną w domach

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościPrzeżyli nieliczni konińscy Żydzi, zaledwie kilkoro wróciło do rodzinnego miasta

Przeżyli nieliczni konińscy Żydzi, zaledwie kilkoro wróciło do rodzinnego miasta

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano:
Przeżyli nieliczni konińscy Żydzi, zaledwie kilkoro wróciło do rodzinnego miasta
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Gdy zabrano wszystkich Żydów i zdjęto posterunki, zaprowadził mamusię do swego domu. Jak szedł z nią - bosą, w szlafroku, a on w mundurze - nie wiem. Dał jej ubranie i pieniądze, a Mamusia napisała pokwitowanie i podpisała: »Magdalena Leszczyńska z Konina«.

Moja Matka była na procesie tego policjanta, oskarżonego po wojnie o kolaborację. Weszła na salę i chciała go pocałować w rękę. Sąd przerwał proces i go uniewinnił”.

Martwy świat rzeczy

Od tego czasu Magdalena Leszczyńska-Ejzen z córką żebrały po wsiach w okolicach Zielonki i Marek. „Nad ranem, gdy nie można było spać z zimna i głodu, opowiadała mi dużo o naszym domu. Bawiłyśmy się, przypominając na przykład, gdzie stał fotel, gdzie wisiały obrazy, jakiego koloru był dywan. To dziwne, ale nie smucił nas ten utracony świat, lecz ochraniał. Mamusia mówiła: »taka byłaś, Marychna, wybredna, że gdy niania Janka ubierała cię do parku w sukienkę w innym kolorze niż majteczki, robiłaś straszną awanturę«. Ja, leżąc w mokrej od rosy trawie, w podartej sukience, śmiałam się. Wśród tego okrutnego, czyhającego na nas świata Mamusia stwarzała świat normalności, który mnie bronił”.

Do Konina wróciły w lutym 1945 r. „Wróciłyśmy, żeby czekać, bo przecież wrócą... Nikt nie wrócił”. Odzyskały jedynie „martwy świat naszych rzeczy: srebra, meble, pianino, a nawet serwetki wyhaftowane przez moją Babcię Rózię, wszystko, co przeżyłyśmy, wydało się złym snem. Ale świat nie chciał znormalnieć, szczęście już nie wróciło”. Maria przez całe życie do tej chwili wracała: „Teraz, po latach, często śni mi się, że idę, nie, biegnę jak na skrzydłach do domu, do mojego powojennego, utraconego już domu. Wchodzę do sieni, potem bez tchu, z radości powrotu, pędzę po schodach, dzwonię. Zza drzwi słychać szczekanie mojego ukochanego psa Mikusia, widzę w tym śnie zamknięte drzwi, dzwonię jeszcze raz i budzę się zalana łzami. Te drzwi już nigdy się nie otworzą”.

Pytanie ogrzało serce

O ile jej mama odnalazła się w Koninie wśród dawnych przyjaciół, sąsiadów i znajomych, to Marysia bardzo źle wspominała pierwsze powojenne lata. „Nastąpił bardzo dramatyczny okres w moim życiu, który ukształtował na zawsze mój charakter: moją nadwrażliwość, dumę ponad rozsądek, nieufność do ludzi. Otóż ja, jedyna Żydówka w szkole, padłam ofiarą okrutnego antysemityzmu. Nikt nie chciał ze mną siedzieć, siedziałam w ławce sama, wyzywano mnie od Żydówy, nie miałam przyjaciół... Byłam inna, to fakt, mała, czarna, poważna, nie umiałam pływać ani jeździć na rowerze, nie miałam dziadków, wujków ani chrzestnej, czytałam inne książki, wyrzucili mnie ze Związku Harcerstwa Polskiego, bo nie mogłam przysięgać, a chłopcu, który ze mną sympatyzował, złamali nos, bo ujął się za Żydówką”.

Z tego wszystkiego kiedy miała piętnaście lat, w tajemnicy przed mamą pojechała do Łodzi, bo słyszała, że jakiś rabin zbiera sieroty żydowskie na wyjazd do Palestyny. Powiedziała mu, że nie ma rodziców, ale następnego dnia przyjechała po nią mama i wróciły do Konina. Jednak zaraz po maturze wyjechała na studia do Warszawy i już tam została. W jej wspomnieniach Konin pojawia jeszcze tylko przy okazji antysemickiej nagonki z 1968 roku: „Pewnego wieczoru zadzwonił telefon. To mój kolega Kazik z Konina: »Marycha, czy nic nie potrzebujesz?« To pytanie ogrzało mi serce”.

Szczęśliwa ze zdjęciem

W 1991 roku Maria Leszczyńska-Ejzen zaangażowała się w powołanie do życia Stowarzyszenia Dzieci Holocaustu i mocno udzielała się w pracach jego zarządu. To wtedy napisała: „Mam przed sobą fotografie moich rodziców. Zdjęcie zostało wykonane około roku 1914 przez Foto Marcello w Koninie. Mamusia jako jedenastoletnia dziewczynka w mundurku z marynarskim kołnierzykiem. Z podłużnej młodziutkiej twarzy patrzą brązowe oczy z uwagą i lekkim smutkiem. Szukam w jej rysach podobieństwa do mnie, do mojej córki, do wnuczki. Cieszę się, że młodość mojej matki upłynęła w szczęściu, że otoczona była tyloma bliskimi ludźmi. Ja w jej wieku nie miałam już nikogo. Wojna zabrała mi cały świat, wyrzuciła mnie na obszary samotności, które ciągle przemierzam...

Oto mój ojciec na fotografii w kolorze sepii, powiększonej z małego zdjęcia, cudem zachowanego w jakimś urzędzie w Koninie. To już dorosły mężczyzna: sfotografowany z profilu, wciśnięty w kołnierzyk za ciasny i sztywny. Po latach promienieje jeszcze zniewalającą urodą.

Noszę zdjęcia ojca i mamy zawsze przy sobie. W 1991 roku pokazałam zdjęcia moich rodziców Józi. Józia jest jednym z Dzieci Holocaustu. Straciła całą rodzinę. Widziała swego ojca zastrzelonego przez Niemców: leżał na ulicy, a ona musiała przejść obok. Nic nie jest w stanie jej wzruszyć, za dużo przeżyła i widziała. Z pozoru jest twarda jak kamień. Józia wzięła do ręki zdjęcia i płacząc, wołała: »jaka jesteś szczęśliwa, masz zdjęcia...« Gładziłam ją po głowie, pocieszałam, a ona wciąż powtarzała: »nic nie mam, nic nie wiem«. Potem wysłuchałam wielu takich historii dzieci, które nigdy nie zapłaczą na grobie swojej matki, ojca, rodzeństwa, bliskich...”.

I na koniec przytoczę jeszcze jeden cytat z jej wspomnień, który wiele mówi o jej przeżyciach: „Och, całe życie musiałabym płakać, wspominając te czasy nieludzkie; zastanawiam się czasem, jak mogę śmiać się i całować, gadać głupstwa i płakać z głupich powodów! Jestem cała z tamtego świata, wstałam z grobu pełnego trupów i żyję jak inni ludzie. Czy mogę?”.

Maria Leszczyńska-Ejzen zmarła w 1995 roku w wieku 62 lat.

strona 3 z 3
Przeżyli nieliczni konińscy Żydzi, zaledwie kilkoro wróciło do rodzinnego miasta
Przeżyli nieliczni konińscy Żydzi, zaledwie kilkoro wróciło do rodzinnego miasta
Przeżyli nieliczni konińscy Żydzi, zaledwie kilkoro wróciło do rodzinnego miasta
Przeżyli nieliczni konińscy Żydzi, zaledwie kilkoro wróciło do rodzinnego miasta
Czytaj więcej na temat:Konińskie Wspomnienia, żydowski Konin
Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole