Skocz do zawartości
Polska

Wybory 2024: Kandydaci na radnych gmin, powiatu i miasta. Zobacz, kto się zgłosił! [PEŁNE LISTY]

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościWłosi chcieli zawieźć dzwon do Lichenia pod Gorzowem, więc musiała pomóc policja

Włosi chcieli zawieźć dzwon do Lichenia pod Gorzowem, więc musiała pomóc policja

KONIŃSKIE WSPOMNIENIA

Dodano:
Włosi chcieli zawieźć dzwon do Lichenia pod Gorzowem, więc musiała pomóc policja
Konińskie Wspomnienia

JB: Bał się pan tego przedsięwzięcia? Nie miał pan wątpliwości, czy podoła tak wielkiej budowie? Bądź co bądź był to całkiem inny rodzaj budowy niż te, z którymi miał pan styczność do tej pory.

MN: Strachu jako takiego nie było. Raczej była radość i satysfakcja, że zostałem doceniony i powierzono mi budowę największej świątyni w Polsce, mimo iż różniła się diametralnie od tych, które prowadziłem do tej pory. Zacząłem organizować brygady, które mogłyby podołać temu zadaniu. Ponieważ miałem stare kontakty z ludźmi, z którymi kiedyś współpracowałem (brygady zbrojarzy, cieśli, betoniarskie, spawalnicze), a na rynku pracy był okres bezrobocia, dlatego bardzo chętnie zgodzili się na współpracę, tym bardziej, że była to nietuzinkowa budowa. A byli to fachowcy naprawdę z górnej półki. Trzeba było się spieszyć z montowaniem brygad roboczych, ponieważ terminy goniły. Szukałem też firm, które będą z nami współpracowały na tym terenie. Jedną z nich był Energopol 7, który sprowadził koparkę i podstawowe narzędzia, rozpoczęły się wykopy i budowa fundamentów. Wprawdzie firma ta specjalizowała się w pracach ziemnych, jednak była ona zbyt mała, by podołać tak dużemu frontowi robót. Dlatego część maszyn dzierżawiliśmy z innych zakładów, a jak była potrzeba, kupowane były nowe. Budowla ta musiała być bardzo trwała z jednoczesnym zachowaniem jej urody i dokładności wykonania. W miarę postępu prac stopień trudności wzrastał. Czym wyżej, tym było trudniej. Wykopy, fundamenty i pierwszy strop na poziomie 4,80 m zostały wykonane w ciągu roku. Mieszanki betonowe były przez cały czas budowy badane codziennie w specjalistycznym laboratorium w Malińcu. Część betonu była robiona na placu budowy, chodziło tutaj o ekonomię. Chciałbym jednak zaznaczyć, że budowa ta w środowisku kościelnym nie miała zbyt wielu zwolenników, bo „jak to możliwe, żeby tak wielka świątynia powstała w jakimś tam Licheniu a nie w Warszawie?”. Wróćmy jednak do budowy. Opracowałem harmonogram prac na kilka lat i wiedziałem, co ma być w danym roku zrobione po to, aby dotrzymać końcowego terminu, czyli roku 2000. Po dwóch latach prac, czyli w roku 1996 w dolnej kaplicy odbyła się pierwsza pasterka. Na placu budowy wprowadziłem żelazną dyscyplinę na dwie rzeczy: jedna to porządek, a druga - bhp. Owszem, były jakieś drobne wypadki, skaleczenia, złamania. Jednym z największych sukcesów w moich oczach było to, że w trakcie tak wielkiej budowy, trwającej tyle lat, nie przytrafił się ani jeden wypadek śmiertelny.

JB: Świątynia pnie się do góry. A że była to pierwsza taka budowla w Polsce, to natrafialiście pewnie na różne problemy.

MN: Pewne rzeczy robiliśmy metodą prób i błędów. Nieraz trzeba było trochę posiedzieć i pogłówkować, jak się do tego w ogóle zabrać. Jeden powiedział tak, drugi powiedział tak, no to próbujemy. W trakcie budowy nabieraliśmy doświadczenia. Na przykład filary nośne. Raz, że są bardzo smukłe, a dwa - musiały być bardzo dokładnie zrobione i wytrzymałe, takich filarów się jeszcze w Polsce nie robiło. Duży problem sprawiały nam szalunki i tu rzeczywiście musieliśmy niejeden raz się nie lada nagłowić, aby uzyskać założony efekt, zwłaszcza przy wspomnianych filarach. Próbowaliśmy tutaj różnych metod, żeby było dokładnie, a tym bardziej, że na ręce patrzyła nam pani architekt, która nie zawsze była zadowolona z końcowego efektu. Wszystkich słupów jest 176. Oczywiście nie wszystkie są widoczne, bo część znajduje się w murach. Wspomnę może jeszcze, że część prac przy filarach była prowadzona metodą alpinistyczną, to znaczy pracownicy byli zawieszeni na linach i dokonywali niezbędnych prac. Innym elementem, który nastręczał problemów, były sklepienia i łuki. Jednym z najbardziej odpowiedzialnych elementów nośnych jest pierścień pod kopułą, który znajduje się na wysokości 55 metrów. Pierścień ten jest oparty na czterech słupach znajdujących się przed prezbiterium. Szalowanie tych słupów to znów było nie lada wyzwanie, ale daliśmy radę.

Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole