Tylko dworzec i wieża ciśnień zostały po sompoleńskiej stacji kolejowej
KONIŃSKIE WSPOMNIENIA
Oprócz polityki transportowej państwa, która od lat sześćdziesiątych wyraźnie preferowała kolej normalnotorową i transport autobusowy, winne były słabości samych Kujawskich Kolei Dojazdowych. Otóż omijały one wiele sporych miejscowości: „Przykładowo stacja w powiatowym Radziejowie znajdowała się kilometr od miasta, a przebiegająca w pobliżu linia do Krośniewic krzyżowała się z linią do Sompolna nie w mieście powiatowym, lecz w oddalonym od niego o kilka kilometrów maleńkim Dobrem”.
Błędy za Zachodem
Kamil Śmiechowski uważa też, że Polska Ludowa - ścigając się z kapitalistycznym Zachodem - powieliła wiele jego ówczesnych błędów, razem z fascynacją rozwojem motoryzacji, której skutkiem była likwidacja alternatywnych środków transportu i coraz większe korki na drogach.
„Począwszy od lat 60. nie tylko zarzucono de facto rozbudowę kolei w Polsce, lecz zaprzestano również planowanego wcześniej scalania odseparowanych od siebie linii wąskotorowych i to nawet wówczas, gdy przynosiłoby to wymierne korzyści”.
Gdyby ta fascynacja była konsekwentna, można było choćby - wzorem Europy Zachodniej - wprowadzać do ruchu pociągi wąskotorowe osiągające 70 km na godzinę. Ale tak się nie stało i składy Kujawskich Kolei Dojazdowych nadal nie przekraczały prędkości 40 km/h. „Odcięte od największych miast na sieci, tj. Konina i Włocławka, Kujawskie Koleje Dojazdowe dogorywały wraz z systemem politycznym, który paradoksalnie konserwował ich trwanie w marazmie” - posumował swoje rozważania Kamil Śmiechowski.
Dziennie przerzucał 60 ton
I właśnie w tym trudnym czasie naczelnikiem stacji w Sompolnie został wspomniany już Tomasz Adamczyk. Podległa mu załoga w liczbie 350 osób wciąż jeszcze miała co robić.
- Bardzo dużo przewoziliśmy drewna, poza tym jeszcze ziemniaki, nawozy, buraki - wymienia. - Na punkcie stycznym w Kole każdego dnia było 120 wagonów normalnotorowych do przeładowania. Z wagonu 60-tonowego trzeba było przerzucić towar na nasze cztery wagony. Często brakowało ludzi, żeby temu podołać. Chociaż mieliśmy jednego pracownika, który potrafił przerzucić 60 ton węgla w ciągu jednego dnia...
Choć socjalistyczna gospodarka tkwiła już w głębokim kryzysie, likwidacja czegokolwiek w tamtym ustroju wydawała się niemożliwe. I nikt jej wtedy nie ogłosił, ani jednorazowo nie przeprowadził, ale w istocie trwała już od lat. A w 1983 roku zlikwidowano linie z Sompolna do Dobrego Aleksandrowskiego i do Jabłonki Słupeckiej.
Ludzie razem z węglem
Po 1989 roku, kiedy gospodarką już niepodzielnie rządził rynek, było tylko gorzej. W nadziei, że mniejsze organizmy poradzą sobie lepiej, w 1991 roku podzielono sieć Kujawskich Kolei Dojazdowych, powołując do życia trzy nowe podmioty: Gnieźnieńskie, Krośniewickie oraz Sompoleńskie Koleje Dojazdowe. Te ostatnie przejęły siedem linii kolejowych o długości około 110 kilometrów.
Dziękujemy za Twoją obecność. Obserwuj nas w Wiadomościach Google, aby być na bieżąco.