Skocz do zawartości

Prześlij nam swoje filmy, zdjęcia czy tekst. Bądź częścią naszego zespołu. Kliknij tutaj!

LM.plWiadomościZakopany Krajobraz. Dali głos ludziom, których do tej pory nikt nie chciał słuchać

Zakopany Krajobraz. Dali głos ludziom, których do tej pory nikt nie chciał słuchać

Dodano: , Żródło: LM.pl
Zakopany Krajobraz. Dali głos ludziom, których do tej pory nikt nie chciał słuchać
Wywiad

Dawanie głosu stronie społecznej zbalansuje trochę siłę dużych zakładów przemysłowych? Dziś czasem nie ma nawet dyskusji o tym, w jaki sposób duży biznes może nie tylko pomagać, tworząc np. miejsca pracy, ale również szkodzić.

MM: Byłoby fajnie, gdyby doprowadziło to do tego, by takie rzeczy robić w sposób uczciwy. Jeżeli coś takiego musi się stać to żeby mieszkańcy otrzymali odpowiednią rekompensatę finansową.

MK: Nie będzie tego dopóki nie będzie regulacji prawnych. Każdy przedsiębiorca będzie chciał maksymalizować zyski. Moim zdaniem wszystko zależy od tego, jaki będziemy mieć rząd i parlament i jakie będą stanowić prawo.

MM: Ten projekt może jest też lekcją dla strony społecznej – przygotowania się do tego, co może ich spotkać. Przy realizacji projektu spotkaliśmy osoby realizujące podobne projekty dotyczące wysiedleń. : Jedną z nich jest także koninianka – Magdalena Sobczak. Ze swoim projektem „Polska moje podwórka” pracowała na Podlasiu. Opowiadała nam o jednej z tamtejszych miejscowości, którą mieszkańcy praktycznie przenieśli w inne miejsce. Jest to jakieś rozwiązanie. 

MK: Ta świadomość już jest, niezależnie od naszego projektu. W ostatnich latach wszędzie tam, gdzie odkrywano złoża węgla brunatnego i były zakusy, by zacząć je eksploatować, wszędzie społeczeństwo było na nie. Na przykład w Dębach Szlacheckich w gminie Babiak. Jest świadomość, że kopalnia na początku coś da, ale nie zabezpieczy dostatecznie przyszłości regionowi. W regionie konińskim straty społeczne i przyrodnicze są już nieodwracalne. Po rekultywacji potrzeba będzie setek lat na to, by pokopalniane tereny powróciły do swego naturalnego stanu. Kopalnia przekazywała niegdyś miastu np. budynki użyteczności publicznej. Od niespełna dwudziestu lat oddaje je samorządowi, by pozbyć się kosztów ich utrzymania. Budynki te, np. hala Rondo, czy Oskard były w złym stanie i trzeba pakować w nie grube miliony, by mogły dalej działać. Problemy zwalnianych pracowników miały rozwiązać pieniądze z Unii Europejskiej, z tzw. Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Póki co finansowanie z FST nie wystartowało z wiadomych powodów. Niezależnie od tego, ZE PAK ma zamiar uruchomić niebawem swój własny program pomocowy dla zwalnianych pracowników. Zobaczymy jakie będą jego efekty. Więc moim zdaniem „kopalniany bilans zysków i strat” dla regionu jest na minus. Choć niepodważalnym jest oczywiście to, że region i miasto rozwinęło się do dzisiejszych rozmiarów przez dziś już upadający przemysł wydobywczy.

MM: Na minus jest teraz. 50 lat temu nie było alternatywy dla węgla.

Są rodziny, w których dziedziczy się czekanie na wysiedlenie

Projekt realizowaliście w różnych miejscach w Polsce. Są jakieś wspólne mianowniki historii ludzi z tych wszystkich miejsc?

MM: Mnóstwo. Jest więcej podobieństw, niż różnic. W pewnym momencie mieliśmy wrażenie, że słuchamy cały czas tej samej historii. Jak ten sam film reżyserowany przez różnych reżyserów. Silna potrzeba idealizacji tych miejsc.

MK: Często kojarzonych z młodością.

MM: Podkreślanie wyjątkowych relacji społecznych. W każdej miejscowości ludzie żyli jak w rodzinie, pomagali sobie.

MK: Zestawiając to w opozycji do życia w mieście, na które część z nich została później skazana.

MM: Odczucia związane z wyprowadzką do miasta. Niektórzy na początku się cieszyli, by później zrozumieć, że jest to dla nich gorsze, niż mieszkanie w gospodarstwach. Pojawiał się wątek depresji i nieradzenia sobie. Niektórzy byli przekonani, że najstarsze pokolenia szybko umierały z powodu przeprowadzki. Nie potrafiły się przestawić, umierali ze smutku i depresji. Wątek powtarzalności historycznej – na Dolnym Śląsku motyw Ziem Odzyskanych, na które przeprowadzili się Polacy z różnych regionów, a Niemcy musieli się wyprowadzić, a następnie przesiedlająca ponownie Polaków kopalnia.

MK: Motyw podwójnej obawy – wprowadzili się do domów po Niemcach, więc bali się, że ci Niemcy wrócą i im zabiorą te domy.

MM: Dlatego niczego tam nie naprawiali, nie remontowali. Uważali, że nie warto.

MK: Gdy było już wiadomo, że Niemcy nie przyjdą to była znowu obawa, że przyjdzie kopalnia. Więc dalej nic nie remontowano.

Potwierdzenie
Proszę zaznaczyć powyższe pole