Zakopany Krajobraz. Dali głos ludziom, których do tej pory nikt nie chciał słuchać
MM: Są takie rodziny, w których się mówi o dziedziczeniu czekania na wysiedlenie. Ten sam motyw pojawił się w Helenowie, w naszym regionie, czy u pani Marii Woźniak z Płoszewa w gminie Sompolno, która była wysiedlana przez kopalnię, a jej rodzina została wcześniej wysiedlona z tego domu podczas II wojny światowej.
Podobieństwem jest to, że wielu z tych ludzi utrzymuje ze sobą kontakty, zakłada stowarzyszenia – tak jest w Roztoce, w Woli Grzymalinej, w Wigancicach Żytawskich.
Dla wielu z tych ludzi te wspomnienia na pewno były bolesne. Chcieli się nimi dzielić?
MK: Są bardzo chętni. Gdy pojechaliśmy w okolice Bełchatowa, byliśmy zdumieni, bo na spotkanie z nami przyszło ponad 30 osób. Wszyscy mieli coś do powiedzenia. Ludzie czekali na coś podobnego. Było w nich duże pragnienie zachowania pamięci o tych miejscowościach.
MK: Ale nikt, żadne media, nie interesował się tym. W Woli Grzymalinej prezes tamtejszego stowarzyszenia zaczął spotkanie od słów: „Drodzy państwo, historia zatacza koło. Gdy było wiadomo, że tutaj będzie kopalnia, to w 1963 r. redaktor z oddziału łódzkiego Polskiego Radia zrobił o tym materiał. A dzisiaj po prawie 60 latach przyjechało do nas radio”. Nikt się nimi przez te 60 lat nie interesował. Mega wyjątkową miejscowością, bo tych historii było tam chyba najwięcej.
MM: Tam była taka wyjątkowa sytuacja, że oni wszyscy trudnili się, poza prowadzeniem gospodarstwa, wypalaniem cegieł. Wszystkie domy były murowane w latach, gdy na wsiach wszystko było z drewna. Więc to robiło wrażenie. W czynie społecznym sami wybudowali sobie szkołę podstawową. To są też niesamowite historie – czyny społeczne. Że ludzie kiedyś mieli taką dużą wolę, by coś dla społeczności zrobić.
W tym nagraniu z lat 60. mieszkańcy Woli Grzymalinej mówili, że najbardziej im zależy, by dostali podobne piękne gospodarstwa, jakie sami sobie wybudowali. Bali się, że nie dostaną takiej rekompensaty.
MK: I nie dostali. Zabierali im naprawdę duże gospodarstwa, w pełni wyposażone, a w zamian dostawali rekompensatę pieniężną, która nie odzwierciedlała tej wartości. Czasem się mówi, że dostawali mieszkania w blokach, ale oni nie dostawali tych mieszkań – dostawali przydział na wynajem tych mieszkań. Niektórzy zamieniali wielkie gospodarstwa na małe mieszkanko, nie wydali pieniędzy, przyszła hiperinflacja i zostawali z niczym.
MM: Kopalnia przesiedlała miejsca, w których ludzie trudnili się rolnictwem. Byli w takim wieku, że zdawali sobie sprawę, że nie są w stanie się przebranżowić. Z drugiej strony byli też w takim wieku, że nie byli w stanie założyć nowego gospodarstwa.
MK: W Woli Grzymalinej był jedyny taki przypadek. Jeden z mieszkańców wziął i się uwziął i za pieniądze za kilkuhektarowe gospodarstwo kupił 20 arów i wybudował dom w stanie surowym. Tyle byli w stanie zrobić. Najgorzej miało pokolenie urodzone w latach 20. Ludzie po 60-tce, którzy nie mieli ani zdrowia, ani siły. Popadali w depresję, szybko umierali. To były najbardziej tragiczne historie.
Projekt się kończy, czy macie pomysły na kontynuację?
MM: Projekt na pewno się nie skończy. Jest duży odzew z innych miejscowości, spore zainteresowanie też wystawą. Myślimy, że dobrze byłoby pokazać ją w tych miejscach, których ta historia bezpośrednio dotyka. Naszym pomysłem jest też publikacja, ale to na razie melodia przyszłości.
fot. Diana Lelonek